wtorek, 7 października 2014

Pisanie powieści - 4 grzechy główne paranormal romance

Uszanowanko!

Jako pisarz początkujący, lecz czytelnik ze stażem, chciałabym się z wami, jak wierzę, również czytelnikami, podzielić kilkoma rzeczami, które zwykle irytują mnie w książkach. Co gorsza, te chwyty są zwykle dodawane do powieści jako "zapychacze", gdy kończą się pomysły. W mojej "13" staram się uniknąć jak największej ilości tych błędów, jednak od razu zaznaczam - nie jest możliwe uniknięcie KAŻDEGO Z NICH. Po prostu są to oklepane motywy, których można użyć, jednak nie w nadmiarze. Czemu akurat o tym zdecydowałam się napisać?
Ostatnimi czasy wpadła mi w ręce książka "Demony" autorstwa Lisy Desrochers. Powieść nie powaliła mnie na kolana i od razu powiązałam ją z innymi książkami o podobnym temacie. I wiecie co? Wszystkie książki, jakie przeczytałam na ten sam temat, czyli "Piękna, niczego nie spodziewająca się dziewczyna o duszy czystej jak koszula wyprana w Perwoll Color Magic zostaje wciągnięta w konflikt między dwoma zabójczo przystojnymi facetami, z czego jeden jest aniołem, a drugi demonem i rozpętuje się bitwa o jej duszę", są mniej więcej takie same. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że chyba nie da się już napisać powieści w 100% oryginalnej, bo wszystko zostało już napisane (chyba słyszałam to gdzieś na zajęciach z teorii literatury, hmm...?), jednak wypadałoby mieć choć trochę zdrowego rozsądku i nie kopiować cudzej książki prawie litera w literę.
Tak więc, ksiązki o których mowa:



Wszystkie te książki są w pewnym sensie bardzo powiązane. Jednak ta po środku, to połączenie dwóch pozostałych i nic więcej. Nic oryginalnego, nic specjalnego, więc na podstawie tej oraz innych powieści gatunku paranormal romance przedstawiam:

4 grzechy główne PR:


1. Idiotki jako główne bohaterki.

Z tego co zaobserwowałam, autorki książek PR bardzo lubią czynić swoje główne bohaterki nieudolnymi sierotami, których szare komórki są zagrożone wyginięciem. Sytuacje są różne: A to panienka nie potrafi się zdecydować między dwoma facetami (z których żaden jej nie chce), a to odrzuca zaloty przystojniaka, który na nią leci, by móc ślinić się na widok kogoś kompletnie nią niezainteresowanego. Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Charakterystyka: Nie ruszają się nigdzie bez swoich przyjaciółek, jednak na siłę starają się być od nich mądrzejsze. Nie trzeba dodawać, że słabo im to idzie. Ich uczucia są jak chorągiewki, przeskakują od jednego chłopaka do drugiego i uważają to za największy problem ich życia.
Najlepszy przykład: Frannie z "Demonów" (zdj) - Wielokrotnie łapałam się za głowę nad akcjami tej dziewczyny. Całuje się z jednym, myśli o drugim, całuje się z drugim, w ogóle nie myśli o pierwszym, gdzieś pomiędzy jeszcze tęskni za swoim byłym i odrzuca zaloty jakiegoś mało ważnego debila, który nie rozumie słowa "nie". Znajduje się w wyjątkowo gównianej sytuacji, ale nie za bardzo zdaje sobie z tego sprawę, a jak już zdaje, to panikuje i postanawia, że w takim razie nie będzie z żadnym facetem, bo wszyscy ją, koniec końców, denerwują.
Przykład numer dwa: Bella ze "Zmierzchu", która zasługuje na złoty medal debilki roku, tuż obok Frannie. Kręci z dwoma chłopakami naraz, z czego jednego nie kocha, ale i tak robi mu nadzieję. Pakuje się w rodzinę wampirów bez pomyślenia, że mogliby być niebezpieczni. Postanawia się zabić, żeby usłyszeć przed śmiercią głos swojego ukochanego, który swego czasu zostawił ją samą w lesie i uciekł (w tym momencie książki zaczęłam się śmiać, gdyż sama bym ją zostawiła w lesie i jeszcze przywiązała do drzewa, żeby nie uciekła). Chłopak ma ją kompletnie w nosie na początku, odpycha ją jak może, a ona pcha się w jego ramiona jak napalona czternastolatka.



2. Wyidealizowani mężczyźni.

Każdy ma wady, prawda? Nawet w naszych najbliższych przyjaciołach i rodzinie je zauważamy. Niestety, w powieściach mężczyźni (ponieważ, nie oszukujmy się - większość powieści PR obraca się wokoło konfliktu między dwoma facetami o panienkę) są wyidealizowani tak, że niemożliwe, by ktoś taki istniał. Przystojny, opiekuńczy, gotowy zabić by ochronić swoją miłość, romantyczny, domyślający się wszystkiego, piekielnie inteligentny, najlepiej, żeby jeszcze grał na gitarze i miał ośmiopak (bo sześciopak to wersja dla standardowych, niewyróżniających się mężczyzn). Niestety, tacy bogowie na ziemi zwykle powodują u nastolatek (i nie tylko - true story bro) - znaczne podwyższenie standardów potencjalnego przyszłego partnera. Mój chłopak narzeka, że nigdy nie będzie jak Augustus Waters z "Gwiazd Naszych Wina" - a ja cieszę się, że nie będzie. Nie tylko dlatego, że Gus miał raka i nie miał nogi (ups, too soon?), ale również dlatego, że ja utopiłabym się we własnych kompleksach. Podczas gdy facet jest aż tak idealny (co jest niemożliwe poza książkami), wzrasta własne poczucie niedoskonałości i wszelkie próby dorównania drugiej osobie, nie potrafimy być takie, jak ona. 
Przykład idealny: Jace Lightwood z "Miasta Kości" Cassandry Clare. Jest tak idealny, taki piękny, taki opiekuńczy, delikatny niczym jedwabna pościel i zapach jaśminu o poranku, że aż denerwuje. 



3. Głupie przyjaciółki.

Nic tak nie irytuje w książkach, jak głupie przyjaciółki głównej bohaterki. Wiecznie robią jej "przypał" i eksplodują im jajniki, gdy tylko wyczują faceta w pobliżu. Główna bohaterka stara się zachowywać dystans, ale przyjaciółki nawet nie kryją się ze swoimi buzującymi hormonami. Główne kwestie: "Musisz do niego zagadać!", "Idziesz na imprezę do ...?!", "Schrupałabym go!", "On na Ciebie leci!". Gdy tylko czytasz ich imię, masz ochotę jak najszybciej przerzucić stronę, omiatając wzrokiem dialogi, żeby niczego nie ominąć. Myślę, że przykładu nie potrzeba, bo można go znaleźć w każdej książce. W "Demonach" głupota przyjaciółeczek osiąga apogeum, gdy wyrywają sobie faceta jak kawał mięsa, jedna drugiej robi wstyd, a na sam koniec, kiedy dwie zostają opętane, moja reakcja była następująca:



4. Niepotrzebne wątki.

Czasami autorki tworzą wątki i po prostu w połowie powieści zapominają, po co im one były. Pojawiają się postacie, które nie mają nic wspólnego z fabułą. Przykład takiego wątku znajduje się w (znowu) "Demonach". Dziewczyna jest rozrywana między niebem a piekłem, a cały czas nieśmiale stara się o jej względy były chłopak, Reefer, który miał zespół i w ogóle był fajny, ale coś "nie pykło". Nie rozumiałam, po co ten facet się tam w ogóle znalazł, biorąc pod uwagę, że nie wnosi do fabuły kompletnie nic. Tak samo ten adorator (James? Jay? Jameson? Nie pamiętam...), który upierdliwie dostawał od Frannie w zęby, ale nadal, biedaczek, próbował. Kiedy powieść się kończy, zamykamy książkę, myślimy chwilę "Ale... Co stało się z <wstaw imię>?", ale moment później:



A co was wkurza w książkach? Może zapamiętaliście jakąś powieść, która szczególnie działała wam na nerwy, jak mi "Demony"? Dajcie znać w komentarzach :) A tymczasem życzę wam miłego wieczoru i do następnego! 

Kasia

4 komentarze:

  1. Gdyby nie było wyidealizowanych mężczyzn to nie miałabym co sięgać do tej literatury, ale główne bohaterki często irytująco głupie i proste. Spotyka się też nader często "przeciwieństwo", czyli silne, wkurzające feministki, które są we wszystkim najlepsze na świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh god, trafiłaś w samo sedno... Pamiętam, że kiedyś czytałam taką książkę, w której główna bohaterka uważała się za alfę i omegę i nie doczytałam do końca, bo nie wytrzymałam nerwowo... Niech tylko przypomnę sobie tytuł! :D

      Usuń
  2. Haha you made my day :D Uśmiałam się czytając twój wpis i utwierdziłam się w przekonaniu, że masz całkowitą rację. Ja próbuje usilnie odpędzać się od takiego typu literatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Dzięki za wizytę. Don't get me wrong - ja uwielbiam paranormal romance :) Ale szczerze mówiąc, po przeczytaniu kilkunastu książek z tego gatunku człowiek zauważa,że historia lubi się powtarzać... Pozdrawiam!

      Usuń