środa, 8 października 2014

Trzy części? O dwie za dużo.

Sup dawg,

Pisanie powieści to dla mnie ostatnio droga przez mękę. Podczas, gdy kończę ją od pół roku, bo nie mogę się z nią rozstać (mimo, że zaczęłam już drugą), nie potrafię powiedzieć "papa" bohaterom, których wykreowałam. Mimo wszystko, nie mam ochoty pisać drugiej części, jadąc na motywach z poprzedniej. Nie rozumiem, dlaczego tak wielu pisarzy w dzisiejszych czasach wydaje MINIMUM trylogie. Nie rozumiem również tego, dlaczego autorzy nie umierają z nudów, ciągnąc ten sam motyw przez 3-4 części książki. Mówiąc szczerze, denerwuje mnie to, że nie mogę sięgnąć ostatnio po żadną książkę, która na końcu faktycznie się KOŃCZY, a nie daje drzwi otwartych dla sequelu. Sama stwierdziłam, że ja nie będę tym typem autora. Moje powieści będą się kończyć na ostatnim zdaniu ostatniej strony. Koniec, fin. Nie ma niczego więcej. Nic potem. Nic dodatkowego.

Nie tylko nie rozumiem autorów wspomnianych powyżej, ale również czuję dla nich odrobinę podziwu. Dajmy na to... Duet P.C. Cast i Kristin Cast, które w serii "Dom Nocy" wydały 10 książek, jadąc na tym samym motywie, do tego (jeśli dobrze pamiętam) dwa DLC, czyli dodatki, po które nawet nie miałam siły sięgnąć. To tak trochę, jak oglądanie Mody Na Sukces, tylko w wydaniu książkowym, z czego każda część ma cenę okładkową 32,99 i koniec końców za całą serię musisz zapłacić ponad 320 zł (jeśli akurat jakaś dobra dusza nie wystawia całości na OLX - pozdrawiam Sonię, która ofiarowała mi cały komplet w bardzo przystępnej cenie). I tu pojawia się pytanie: Skrajna miłość do bohaterów granicząca z obsesją,czy po prostu pragnienie zbijania pieniędzy na sławie pierwszej części przez 10 kolejnych?

Przypomina mi się od razu sytuacja z "Gwiazd Naszych Wina" Johna Greena, gdzie Hazel próbuje za wszelką cenę dowiedzieć się, co dzieje się po zakończeniu "The Imperial Affliction". Gdyby dostała do ręki sequel tej książki, najprawdopodobniej posikałaby się z radości. Czy właśnie tego chcą ludzie? Niekończącej się historii? Bo, jak dla mnie, nie wszystkie książki zasługują na drugie, trzecie, czwarte części. Są historie, które chciałoby się czytać w nieskończoność, ale są takie, które można tylko zepsuć poprzez kolejne odsłony...

Taki tam, strumień świadomości wieczorową porą w stanie podgorączkowym. Pozdrawiam spod koca (tak, tego za 9 zł z ikei).

Poza tym, z okazji tego, że ględzę o mojej powieści co chwilę (tak, wiem, przeżywam jak mrówka okres), chciałabym dać lekki przedsmak. Ot, tak, ponieważ mogę i ponieważ mam na to ochotę.

Rozdział 1 (fragment)

"Noc była spokojna. Przynajmniej taka się wydawała. Drzewa szumiały spokojnie, ale ja mimo wszystko nie mogłam zasnąć- cała sytuacja przytłaczała mnie. Bałam się. Nasłuchałam się opowieści, naoglądałam się horrorów i wyobrażałam sobie, jakie Paranormal Activity odstawi nam istota, która jest w tym domu. Jednak… Nie zapowiadało się na to. Tamten demon raczej wolał ciągać kobiety po schodach w dół za nogę, niż głaskać je po włosach. Stworzenie w tym domu wydawało się… Przyjazne. Strachliwe, ale przyjazne – choć może tylko tak sobie wmawiałam, żeby uspokoić samą siebie. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś mnie obserwuje. Czułam na sobie parę oczu, lecz nikogo nie widziałam. Próbowałam przekonać samą siebie o tym, że to wszystko mi się wydawało. W tym domu nie było żadnej istoty. Wymyśliłam to sobie. To w oknie to… To na pewno odbicie drzewa, albo zwyczajnie moja wybujała wyobraźnia. To z pewnością nie żaden duch. Przecież duchy nie istnieją. Paranormal Activity było nieprawdziwe. Przecież Ci aktorzy nadal żyją, skoro nakręcono następne części, w których występowali, prawda…? Zastanawiałam się już nad takimi pierdołami, że aż miałam ochotę sama zapłakać nad własną głupotą. Tak, Anastazjo, Ci ludzie żyją. Ten film był zmyślony. To byli aktorzy. A ty nie doświadczysz opętania ani nawiedzenia, jak w tych udawanych, reżyserowanych programach na Discovery Channel, gdzie duchy rzucają krzesłami albo malują „Widzę Cię” na lustrze. Może powinnam kupić tabliczkę Ouija? Zmęczenie dawało o sobie znać, bo moje powieki powoli opadały i zdaje się, że się zdrzemnęłam.
Gdy się obudziłam, było jeszcze ciemno. Jednak coś było nie tak – nadal czułam, że ktoś mnie obserwuje. To wrażenie doprowadzało mnie do szaleństwa. Podłoga skrzypnęła głośno, jakby ktoś na niej stanął.- To tylko wiatr, tylko wiatr. – szepnęłam sama do siebie. 
Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia. 
Co?! Usłyszałam w głowie miękki głos młodego mężczyzny i mój mózg nie potrafił zdecydować, czy zwariowałam, czy nie. Zwariowałam. Na pewno. Na sto procent zwariowałam, odbiło mi. Przez przeprowadzkę.- To też był wiatr, wydawało Ci się, zwariowałaś.- szepnęłam. Każdy człowiek czasami słyszy głosy, prawda? To było całkowicie normalne.

To słowa Konfucjusza. Nie spodziewam się, by osoba taka, jak ty, mogła wiedzieć, kim był.

Teraz już byłam pewna, że mi odbiło. Nie dość, że słyszałam głosy z kosmosu, czy innych zaświatów, to jeszcze w dodatku zostałam przez nie, poniekąd, obrażona. Z jednej strony brakło mi powietrza i bardzo próbowałam nie zemdleć, a z drugiej moja duma została nadszarpnięta.- Kim jesteś? I dlaczego uważasz, że jestem głupia? 
Tego nigdy bym nie powiedział, nie wypada kierować tak niegrzecznych słów do damy. Choć zastanawiam się, czemu jeszcze nie zadałaś sobie trudu, by choć rozejrzeć się dookoła. 
Odwróciłam się tak szybko, że aż zabolała mnie szyja i prawie spadłam z łóżka. Ujrzałam za mną rozmytą sylwetkę chłopaka, siedzącą po turecku na moim nowym materacu. Wyglądał na rozluźnionego i łobuzersko się uśmiechał. Rzucał mi rozbawione spojrzenie spod czupryny potarganych, ciemnych włosów. Cała jego postać była stworzona z jakby… czarno- białej mgły, z wyjątkiem błyszczących oczu w kolorze pomarańczowym.  Chłopak był przerażająco chudy, ubrany w spodnie trzymające się na szelkach i zbyt dużą, białą koszulę. Całe ubranie było brudne, ale nie byłam w stanie określić pochodzenia tych plam. Nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy, która była… Dziwna. W jakiś sposób urocza, jednak szpeciła ją duża blizna, zszyta krzywo czarną nitką, biegnąca wzdłuż prawego policzka.  Lewy kącik ust był pokryty strupem, z którego cieniutkim strumieniem sączyła się krew, kapiąca rozmywającymi się w powietrzu kroplami na nagie stopy. Jego oczy były bardzo podkrążone, lecz mimo wszystko… Nie mogłam spojrzeć nawet na bok, oczarowana jego urodą. 
Pozwól, iż się przedstawię. Jasper Montrose, potomek Thomasa i Sarah Montrose. 
Siedziałam w milczeniu, wpatrując się w niego w szoku. 
Wybacz mi tę uwagę, panno Lane, jednak mogłabyś zamknąć usta. Nie przystoi pannie patrzeć w ten sposób na mężczyznę.

Faktycznie. Wpatrywałam się w widmo z otwartą buzią, więc szybko ją zamknęłam. Zaschło mi w ustach; oblizałam wargi i zamrugałam kilka razy, by upewnić się, czy nie śnię. Cały czas podejrzewałam, że coś tu mieszka (prócz nas, oczywiście, i mojego psa), ale nie sądziłam, że tak faktycznie było – miałam nadzieję, że wszystko sobie po prostu zmyśliłam, a na strychu hałasują szopy albo myszy. Och, słodka naiwności!"

*

I to, póki co, wszystko, co mogę wam pokazać. Jaki byłby sens pracy nad powieścią, jeśli całą podałabym na talerzu od razu? Pozdrawiam wszystkich i życzę dobrej nocy. 

(Aha, i piosenka na dobranoc!)


4 komentarze:

  1. Już mi się podoba motyw z otwartą buzią ;)
    Powinnaś czasem zajrzeć na jakiegoś dobrego pbf'a, chociaż po pewnym czasie ilość pisania ogłupia i korektor miałby wiele do zdziałania przed wydaniem książki, ale mimo wszystko zyskuje się dryg i przychodzi wiele pomysłów do głowy. No chyba, że nie potrzebujesz! Wytrwałości w pisaniu życzę, ile to by nie miało być części ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, a cześć tylko jedna i koniec :) potem nowi bohaterowie, nowe miejsce, nowa historia.

      Usuń
  2. No właśnie! Ja się pytam jak można ciągnąć coś jak flaki z olejem, kiedy niekoniecznie jest to aż takie dobre?! Ostatnio nawet czytałam taką jedną książkę, która dla mnie była straszna, nudna i denerwująca (choć inni się nią zachwycają, a ja kompletnie nie rozumiem dlaczego) i po przeczytaniu ostatniej strony pomyślałam sobie, że wreszcie mam to za sobą. Później jakoś przeglądając w necie różne rzeczy związane z książkami dowiedziałam się, że książka ta ma kontynuacje! WTF?! Oczywiście nie mam zamiaru po nią sięgnąć. Ale są też książki, które jak dla mnie mogłoby mieć milion tomów :D To chyba po prostu zależy od tego czy autor potrafi naprawdę przyciągnąć czytelnika czymś innym niż tylko ciągnący się przez kilka tomów ten sam wątek ;) Bo jeśli w każdym tomie mimo tego samego wątku dzieje się też coś zupełnie innego niż w poprzednim tomie to aż chce się czytać ;)
    Całkiem nieźle się zapowiada Twoja powieść ;) Ale dlaczego akurat wybrałaś tytuł "13"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Mialam tak z "Szeptem" Beccy Fitzpatrick. Nie rozumiem zachwytu nad tą książką. Czytywałam o wiele fajniejsze, takie jak np. Serię "Upadli" Lauren Kate, i wszystkie 4 tomy były dobrym kawałkiem literatury PR :)
      Tytuł "13" pochodzi od 13 duchów. Nie mogę nic więcej powiedzieć. Będę co jakiś czas udostępniać fragmenty.

      Usuń